fot. Bartosz Ponichtera
Ich trener powiedział, że walkę mają zapisaną w genach. Cechuje je upór i zawziętość, co jest niezbędne do osiągnięcia mistrzowskiego poziomu, który bez wątpienia reprezentują. W końcu są chyba jedynym rodzeństwem w polskim boksie posiadającym tytuł mistrzyni oraz wicemistrzyni kraju.
Bartosz Ponichtera: Żaneta, trener ubolewa nad tym, że nie chcesz zostać pięściarką na pełny etat, bo dysponujesz wielkim potencjałem.
Żaneta Cieśla: W tym roku chcę dokończyć sezon w kick boxingu, aby dostać się do kadry na mistrzostwa Świata w Rio de Janeiro oraz Antalyi. Po sezonie przekwalifikuję się na boks, oczywiście o kick boxingu nie zapomnę, nawet nie jako zawodnik, a trener. Boks wybieram ze względu na Igrzyska Olimpijskie w 2016 roku, gdzie również wybiera się Sandra (uśmiech).
B.P.: Jak to jest reprezentować Polskę na największych imprezach na świecie?
Sandra Kruk: Jest to wielkie wyróżnienie występować z orzełkiem na piersi, że można reprezentować swój kraj.
B.P.: Wróćmy do niedawnych mistrzostw Polski...
Ż.C.: Pierwsza walka była trudna, ponieważ trafiłam na Ewelinę Pękalską, która wprawdzie miałą roczną przerwę ze względu na ciążę, ale powróciła do sportu z nie do końca przygotowaną formą. Ja nie miałam nic do stracenia, dlatego postawiłam wszystko na jedną kartę, mimo braków w treningach i odniesionej kontuzji, której nabawiłam się na treningu chwilę przed wyjazdem na mistrzostwa. Tydzień musiałam pauzować, ale udało się wywalczyć srebro.
S.K.: Dwie pierwsze walki były z mniej doświadczanymi zawodniczkami, dlatego postanowiłam nie iść gradem ciosów, tylko poćwiczyć taktykę i technikę. Czekałam do czwartej rundy i wtedy szłam do przodu. W finale mogłam trochę mniej się bawić, jednak i tak jestem bardzo zadowolona, bo nie przyjmowałam zbyt wiele ciosów, a sama oddawałam czyste uderzenia.
B.P.: Nie masz problemu z opanowaniem nóg podczas walk bokserskich?
Ż.C.: Nie. Nie wiem, jak to się dzieje, ale nawet przez myśl mi nie przechodzi, aby kogoś kopnąć. Zamykam swoje myśli tylko na boksowanie.
B.P.: Czy poza Wami jest jeszcze jakieś bokserskie rodzeństwo?
S.K.: Chyba są bracia, jeden z nich jest w kadrze, ale nie mają takich sukcesów jak my. (śmiech)
B.P.: Bójka jest u Was rodzinna...?
S.K.: Chyba tak – wszyscy trenowali sporty walki, więc można tak stwierdzić.
B.P.: Jakie macie plany na dalszą część sezonu? Żaneta wraca do kick boxingu...?
Ż.C.: Tak, boks odpuszczam, aczkolwiek stawie się na gali w Elblągu. W najbliższym czasie wybieram się na mistrzostwa Polski w kick boxingu w light kontakcie, następnie MP w K1. W tym roku wchodzę w trochę cięższe formy, także perspektywa mistrzostw Świata jest bardzo realna.
S.K.: Dla mnie priorytetem będą mistrzostwa Unii Europejskiej, na tym zamierzam się skupić.
B.P.: Czy macie jakąkolwiek konkurencje w naszym kraju, czy jest całkowita posucha?
S.K.: Problem jest z ilością zawodniczek w każdej wadze – zazwyczaj w każdej z kategorii znajdują się trzy, może cztery zawodniczki.
B.P.: Trener zdradził, że Sandra powoli szykuje się na zawodowstwo, czy Ty, Żaneta, myślisz o przejściu na kontrakt?
Ż.C.: Na razie na pewno nie, ponieważ w głowie mam Igrzyskach. Co będzie po Rio? Zobaczymy...
S.K.: Zobaczymy, co dadzą nam Igrzyska oraz czy zostanie przedłużony dopuszczalny wiek walk... Jeżeli zostanie zwiększony do 40. roku życia to może zastanowię się nad Igrzyskami 2020...? Kto wie...?