Spadek to najgorsza rzecz jaka mogłaby się przytrafić zespołowi w piłce nożnej. Oznacza to, że klub czekają poważne zmiany na wielu szczeblach. Mimo zaangażowania, determinacji i ambicji jaką nasi gracze z pewnością pokazali. Na pocieszenie dla kibiców jest fakt, że spadkowicz z pierwszej ligi Okocimski Brzesko ma nie dostać licencji na występy w drugiej lidze. W takim wypadku z naszej grupy nie spadłby zespół zajmujący 9 pozycję. Najwyższy z posiadaną licencją na drugą ligę.
Nadal trudno powiedzieć jak z Legionovią. To zespół, o którym mówi się, że nie będzie chciał przystąpić do rozgrywek na tym poziomie. Niedawne zwolnienie trenera to pokazuje. Jak są szanse trzeba obserwować sytuację.
Przechodząc do meczu trzeba powiedzieć od razu, że spadek to nie jest wina ani sędziego, który nie pokazał ewidentnego spalonego przy drugiej bramce dla Stali Mielec, ani tym bardziej niewykorzystanych sytuacji Rafała Leśniewskiego, w tym rzutu karnego. Utrzymanie było przegrane wcześniej pięcioma porażkami z rzędu.
Spotkanie było świętem tego sportu. Na trybunach około 2000 widzów. Tylu kibiców przyszło poprzednio na Stadion Miejski na spotkanie derbowe z Concordią w poprzednim sezonie. Wszyscy zjednoczeni w wielkim celu, jakim było utrzymanie. To miało być ukoronowanie tytanicznej pracy zawodników. Ci, którzy nie mieli z nimi bliższego kontaktu nie wiedzą jak bardzo wszyscy dążyli wspólnymi siłami do sukcesu.
Od początku gospodarze ruszyli do ataków. Już w 2 minucie Tomasz Sedlewski podał do Leśniewskiego, który z bliska trafił w bramkarza. Poprawka Radosława Stępnia również nie wpadła do bramki. Olimpia nadal grała odważnie i w 10 minucie po ćwiczonym rzucie rożnym Oleg Ichim strzałem przy słupku zdobył prowadzenie dla Olimpii. Mieliśmy tę część spotkania w garści jednak nie udało się podwyższyć rezultatu. Stal zaczęła przeważać. W 39 minucie Kamil Kościelny był niepilnowany w polu karnym jednak strzelił głową nad bramką.
W 47 minucie zaskoczona defensywa Olimpii. Rywal miał rzut wolny w narożniku boiska. Szybka piłka bez gwizdka sędziego, dośrodkowanie na długi słupek i gol Sebastiana Głaza. W tym momencie widać było, że obciążenie zaczyna być coraz większe na zawodnikach gospodarzy. W 58 minucie błąd sędziego, puszczona akcja ze skrzydła podanie i strzał z pierwszej piłki Damiana Skiby. Futbolówka od poprzeczki i wyszła jednak arbiter uznał, że przekroczyła linię bramkową.
Olimpia znów musiała gonić i wywalczyła rzut karny. W 65 minucie faulowany był Rafał Maciejak jednak stałego fragmentu gry nie wykorzystał Leśniewski. To był przełomowy moment spotkania. Potem już mimo sytuacji Antona Kołosowa, który z bliska nie wepchnął piłki do bramki, czy Sedlewskiego, który strzelał z kilkunastu metrów, udało się osiągnąć tylko remis.
Chyba jeszcze nie zdarzyło się zobaczyć tak smutnego trenera Adama Borosa. To w końcu jego klub. Porażka klubu jest zarazem jego porażką. Jednak zrobił wszystko by obronić drugą ligę dla Olimpii Elbląg. Piłkarze w samotności przeżywali degradację. Najbardziej było widać Olega Ichima, któremu łzy ciekły po zazwyczaj uśmiechniętych policzkach.
Jednak kibice zachowali się znakomicie dziękując swoim graczom za próbę utrzymania się w lidze. Trzeba w tym miejscu napisać słowa, jakie są teraz najważniejsze.
Historia jest siłą
Olimpia Elbląg - Stal Mielec 2-2 (1-0)
Bramki: Ichim 10', Załucki 90+4' - sam. - Głaz 47', Skiba 58'
Żółte kartki: Podstolak, Getinger, Łętocha
Olimpia Elbląg: Zoch – Lewandowski, Ichim, Sambor, Prusinowski, Kopycki (72. Kołosow), Stępień (75. Petrache), Sedlewski, Sokołowski, Graczyk (48. Maciejak), Leśniewski
Stal Mielec: Daniel – Załucki, Głaz, Radulj (82. Mącior), Skiba (75. Gawęcki), Kościelny, Buczyński, Żubrowski, Podstolak, Łętocha, Getinger