› piłka nożna |
ponad rok temu
25.03.2017 Maciej Markowski komentarzy 0 ocen 2 / 100% |
A A A |
Choć Olimpia Elbląg zdobyła na boiskach rywali 8 ligowych punktów, to na pierwszy komplet zmuszona była czekać aż do 23 kolejki. Rywalem żółto-biało-niebieskich była poznańska Warta, z którą w pierwszej rundzie wygrali aż 6:1. W stolicy Wielkopolski gracze Adama Borosa bardzo długo prowadzili po golu Dawida Kubowicza z pierwszej części, ale na 360 sekund przed ostatnim gwizdkiem stanęli przed obliczem kolejnego remisu po wyrównaniu przez gospodarzy. Dopóki piłka w grze, zgodnie z przysłowiem, do tego momentu nie należy jednak składać broni i po strzale Radosława Stępnia 3 minuty później, goście po raz pierwszy w sezonie mogli cieszyć się z trzech "oczek". Dzięki temu wyprzedzili w tabeli Błękitnych Stargard i zajmują obecnie 6 miejsce (z 11 pkt przewagi nad strefą spadkową i ze stratą 8 pkt do czwartego, które umożliwia baraż o I ligę).
Przed meczem w Poznaniu piłkarze z Agrykola mieli za sobą 11 prób odniesienia zwycięstwa na terenie rywali. Pomimo tego, że przegrali tylko trzy razy, pozostawali ostatnią ekipą w stawce drugoligowców, która nie doświadczyła zaszczytu pokonania przeciwników przed ich własną publicznością. To właśnie główie przez liczbę nierozstrzygniętych spotkań, żółto-biało-niebiescy zyskali łatkę "mistrzów remisów". Pięciokrotnie w tych starciach elblążanie obejmowali prowadzenie, ale ani razu nie dowieźli go do końcowego gwizdka (z Polonią, Legionovią, Siarką, Puszczą oraz Stalą). Z Wartą ponownie zanosiło się na to, że taki scenariusz może się powtórzyć, jednak inaczej, niż poprzednio, walka do ostatniej minuty się opłaciła i za sprawą trafienia Radosława Stępnia, Olimpia odczarowała "wyjazdówki".
Poziom spotkania w dużej mierze był uzależniony od stanu murawy, który nie pozwalał żadnej z drużyn rozwinąć skrzydeł. Właściwie do momentu strzelenia pierwszej bramki w 39 minucie, niewiele działo się pod polami karnymi. Akcje kończyły się na wymianie zaledwie kilku podań, sporo było przypadkowych zagrań, kłopotów z przyjęciem piłki oraz szybkich strat. Na chwilę przed końcem bardzo przeciętnych trzech kwadransów, na wysokości 20 metra, blisko linii bocznej, nieprawdłowo powstrzymywany był Anton Kolosov. Do rzutu wolnego podszedł Michał Ressel, który posłał na przedpole idealną piłkę - na tyle głęboką, żeby spadła za plecy defensywy i na tyle precyzyjną, żeby nie wywabiła z bramki golkipera Tomasza Laskowskiego. Po jej uderzeniu synchronicznie ruszyli do przodu ustawieni na "szesnastce" piłkarze gości, a jako pierwszy do dośrodkowania doszedł Dawid Kubowicz, który strzelił nie do obrony w prawy róg bramki. To była jedyna i najważniejsza sytuacja pierwszej części.
Po powrocie z szatni, do odrabiania strat zabrali się poznanianie. Robili to jednak z mozołem i dopiero realne zagrożenie bramki Tułowieckiego nadeszło w okolicy 60 minuty, kiedy Mateusz Broź sprytnie ograł jednego z obrońców w polu karnym, ale jego strzał został wybity sprzed linii bramkowej. Warta z upływem czasu coraz więcej czasu spędzała na połowie przyjezdnych, którzy nie zapuszczali się zbyt często na drugą stronę boiska. Na 15 minut przed końcem przed szansą na rozstrzygnięcie losów pojedynku stanął Kolosov, ale jego rajd zakończył się na bramkarzu Warty, a później obrońcy gospodarzy. Mogło być 2:0, ale zamiast tego na 6 minut przed końcem rywale doprowadzili do remisu po trafieniu z cyklu "stadiony świata" Artura Marciniaka. Pomocnik z Poznania dość przypadkowo stał się adresatem podania na 20 metrze, które w zamyśle podającego ze skrzydła obrońcy, miało powędrować w pole karne Olimpii. Marciniak długo się nie zastanawiał i prostym podbiciem huknął z całą mocą pod poprzeczkę wyciągniętego jak struna Tułowieckiego. Piłka zatrzepotała w siatce po przepięknym uderzeniu i było 1:1. Wydawało się, że kolejny podział punktów czeka graczy trenera Borosa, ale chwilę później wprowadzeni po przerwie zawodnicy, odpłacili się za zaufanie. Najpierw dokładnie piłkę ze swojej połowy wyprowadził Rafał Maciążek, który wypatrzył w środkowej strefie Radosława Stępnia. Ten przerzucił ciężar gry na prawą stronę, gdzie czekał już na podanie Rafał Lisiecki. Skrzydłowy gości wywalczył pozycję na prawej flance, miinął obrońcę i wycofał piłkę na 6 metr do podążającego za akcją rozgrywającego z numerem "10". Stępień nie miał innego wyjścia, jak wpakować piłkę do bramki i tak też się stało. Warta rzuciła wszystkie siły na stronę elbląską, ale niczego już nie zdziałała i pierwsze wyjazdowe zwycięstwo ligowe ZKS-u stało się faktem. Olimpia pokonała gospodarzy 2:1 i awansowała na szóstą pozycję w tabeli II ligi.
Warta Poznań - Olimpia Elbląg 1:2 [0:1]
0:1 - Dawid Kubowicz (39')
1:1 - Artur Marciniak (84')
1:2 - Radosław Stępień (87')
ZKS: Tułowiecki, Pietroń, Kubowicz, Wenger, Bukacki (Maciążek), Bojas (Sokołowski), Ressel, Niburski (Rozumowski), Stępień, Szuprytowski (Lisiecki), Kolosov.
Trener: Adam Boros.
1 kwietnia nasi piłkarze wrócą do Elbląga, aby podjąć ekipę GKS-u Bełchatów. Pierwszy gwizdek przy Agrykola 8 o godzinie 16:00.
Pozostałe wyniki II ligi:
Rozwój Katowice 2-2 Stal Stalowa Wola
Puszcza Niepołomice 2-0 Błękitni Stargard
Radomiak Radom 1-1 Olimpia Zambrów
Siarka Tarnobrzeg 2-1 Kotwica Kołobrzeg
ROW 1964 Rybnik 1-2 Raków Częstochowa
Legionovia Legionowo 3-0 Polonia Bytom
Gryf Wejherowo 1-0 Odra Opole
GKS Bełchatów 2-1 Polonia Warszawa
Komentarze
(0)
Multiplatforma internetowa elblag.net nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe, naruszające prawo będą usuwane (regulamin). |
bądź pierwszy! |
Warmia i Mazury regionem zjednoczonej Europy Projekt współfinansowany ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego Warmia i Mazury na lata 2007-2013. |