W elbląskim sporcie od lat nie było zawodnika, który mógłby zrobić karierę w piłce nożnej. Taką szansę otrzymał Krzysztof Niburski, wychowanek lokalnego klubu Mlexer, który zyskał doświadczenie w Concordii. Sprawdziliśmy jak przebiega jego próba podbicia Japonii.
Gdy w Concordii Elbląg występowali gracze z Azji, wówczas agencja menedżerska, zajmujące się prawdopodobnie pozyskiwaniem piłkarzy z tamtych krajów, zauważyła talent Krzysztofa Niburskiego. Na treningach widział go również trener Kei Hoshikawa, więc umiejętności obrońcy były dobrze znane poszukiwaczom wyróżniających się zawodników. Krzysztof Niburski to piłkarz, który wpisuje się w nowoczesny trend skautów, to znaczy jest młody a już ograny. Na dodatek posiada niezłe warunki fizyczne.
Wydaje się, że Japonia to kraj zbyt egzotyczny jak na piłkarski rozwój. Szczególnie w sytuacji takiego gracza jak Krzysztof Niburski. Jednak gdy przyjrzymy się bliżej miejscowej piłce to zauważymy, że jest na coraz wyższym poziomie. To dotyczy również frekwencji na stadionach. Japonia jest regularnym uczestnikiem mistrzostw świata, nawet tych kobiecych. W niedawnym turnieju kobiet w Kanadzie, przegrała finał z reprezentacją Stanów Zjednoczonych. Jak dodamy jeszcze do tego solidną bazę treningową, stadiony czy ogólny poziom rozwoju społecznego, to dostaniemy odpowiedź, że ewentualny wybór Japonii byłby słuszny.
Krzysztof Niburski wyjechał do klubu Jubilo Iwata, który znajduje się nad Pacyfikiem, w południowej części największej wyspy tego państwa. Juwilo to zespół występujący w drugiej lidze. W tych rozgrywkach grają (zarabiają) tacy piłkarze jak Diego Forlan czy Cacau, dawny reprezentant Niemiec. W zasadzie jest tam mało zawodników zza granicy. W zajęciach Jubilo biorą udział Polak Krzysztof Kamiński, Brazylijczyk Adaliton, jeden z najlepszych strzelców zaplecza J League, czy Daisuke Matsui, niedawny zawodnik Lechii Gdańsk, w której strzelił kilka bramek.
Klub swoje spotkania rozgrywa na Yamaha Stadium. Nazwa nie jest przypadkowa, dlatego, że w pobliskim Hamamatsu jest siedziba firmy, będącej jednym ze sponsorów Juwilo. Na meczach ligowych, jak można zobaczyć na zdjęciach, trybuny są zapełnione. Kibice bardzo interesują się swoim klubem. Można zauważyć na ulicach flagi klubowe, figurki klubowej maskotki na chodnikach czy plakaty w sklepowych witrynach, restauracji, banku czy nawet salonu kosmetycznego. Nawet na chodnikach są wmurowane tabliczki z odciskami stóp lub nóg zawodników Jubilo. Warunki do treningów również są przyzwoite.
Krzysztof Niburski narzeka jednak na pogodę i różnicę czasową, w stosunku do Europy. – To w sumie jest 7 godzin różnicy czasowej. Trudo się przystosować. Na niedawnych zajęciach było strasznie gorąco. Odczuwało się temperaturę około 35 stopni. W takich warunkach ciężko było trenować jednak staram się jak najlepiej – mówi. – Treningi są na najwyższym poziomie, w pełni profesjonalne – wyjaśnia.
Medalista mistrzostw Polski juniorów młodszych ma przebywać kilka tygodni w Japonii. Trenerzy tamtejszego Juwilo mają w tym czasie podjąć dezycję. Gdyby się udało, to Niburski mógłby walczyć o awans do ekstraklasy, dlatego, że miejscowi są na drugiej pozycji w lidze, a promocję uzyskują dwa najlepsze zespoły.
Oprócz tego mówi się o tym, że zawodnik jest w obrębie zainteresowań jeszcze jednego klubu w drugiej lidze. To pokazuje, że jest niemała szansa na ewentualny transfer. Pamiętajmy, że Japonia to kraj, który promuje najlepszych. Nie tylko w ogromnych tamtejszych korporacjach. W sporcie przykładem takiego wybicia z trampoliny jest Shinji Kagawa, który z tych rozgrywek trafił do Borussii Dortmund, osiągając światową klasę.